poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Jak ja kocham winyle !


Rozdział XI

Minęło kilka minut. Nancy i ja opuściłyśmy kuchnię i udałyśmy się do mojego pokoju na piętrze. Pokazałam jej skromny zbiór płyt winylowych, które kupowali mi rodzice na różne wyjątkowe okazje. Włączyłam na cały regulator najbardziej rozpoznawalną piosenkę Nirvany - "Smells Like Teen Spirit". Za rockiem nie przepadam, ale ta piosenka wyzwala we mnie niepohamowane emocje. Raz, gdy mam zły dzień zalewam się łzami, innym razem gdy jestem wkurzona na rodziców skaczę po łóżku, dopóki Holly się do mnie nie przyłączy. Teraz jednak byłam szczęśliwa, udało mi się w końcu uniknąć kary. Chwyciłam Nancy za rękę i razem zaczęłyśmy kołysać się do rytmu muzyki. Lubiłam winyle z tego powodu, że dźwiękom piosenki towarzyszą takie specyficzne trzaskania taśmy.
- Carmen, masz bardzo ładny pokój! - powiedziała Nancy gdy piosenka dobiegła końca.
- Dzięki, mi też się podoba... - uśmiechnęłam się, szczerość to podstawa.
Rozejrzałam się uwarznie wokół. Nancy miała rację, mój pokój naprawdę jest ładny. Tak bardzo różnił się od tego w Bostonie, tam urządzili go rodzice. Tym razem wolałam wziąć sprawy w swoje ręce. Obawiałam się kolorowych koronek i różu na ścianach. Zastąpiłam go pięknym odcieniem beżu. Zasłony były nieskazitelnie białe i falbaniaste. Na środku pokoju stało małżeńskie łoże z ciemną, niemal czarną pościelą. Na suficie wisiał żyrandol z prawdziwych kryształów, zresztą kosztował fortunę. Czasem warto być córeczką tatusia. Oprócz tego wszystkie meble wykonane były z ciemnego drewna, na półkach wysokich regałów piętrzyły się moje książki. Miałam już ich całkiem sporo, niedługo mój zbiór przekroczy dwieście sztuk. Gdzieniegdzie znajdowały się kolorowe doniczki z kwiatami, tak pięknymi, że zapierało dech w piersi. Przez otwarte na oścież okno wlatywało chłodne, lekko wilgotne powietrze. Zbliżającą jesień czuło się już na każdym kroku. Wciągnęłam głęboko powietrze i z nową myślą przemówiłam do Nancy.
- W tę sobotę przyjeżdża do mnie koleżanka z Bostonu. Nie miałabyś ochoty wybrać się z nami na plażę ?
- Plaża? Czemu nie... - Nancy bardzo ucieszyła się na tą propozycję - To jak będziecie się wybierać wstąpcie do mnie. Wiesz na jakiej ulicy mieszkam...
- Okay, to bądź gotowa koło czwartej po południu. Zabierz ze sobą strój, ręcznik i najlepiej krem do opalania. Zapowiadali na weekend słoneczną pogodę. Pewnie to ostatnie chwile lata.
Pokazałam jeszcze Nancy nasz rodzinny album. Miała ze mnie niezły ubaw. Jako mała dziewczynka byłam strasznie szkaradna, na dodatek brak przednich zębów... szkoda gadać. Po jakimś czasie Nancy oświadczyła, że musi spieszyć się do domu, bo nie skończyła jeszcze wypracowania. Kompletnie o nim zapomniałam - referat o gatunkach zagrożonych wyginięciem dla pana Charmsa. Odprowadziłam Nancy do drzwi, pożegnałam się z nią i pobiegłam ponownie do pokoju włączyć komputer. Zaczęłam pospiesznie przeglądać różne źródła informacji. Znalazłam foki, tygrysy, niedźwiedzie i wiele innych biedaków. Kochany internet, zapomniałam, że jest taki przydatny. Skleciłam parę zdań na Wordzie i zadowolona usiadłam na parapecie szukając natchnienia. Referat miał być na trzy strony, a ja poczęłam dopiero jedną. Zeskoczyłam z okna, podeszłam do regału z encyklopediami i zaczęłam wertować grube tomiska. Eureka! Na podstawie rozdziału "Najbardziej zagrożone gatunki" skleciłam kolejne kilkanaście zdań, w sumie dwie strony. Razem wychodzi zatem - trzy. Oou yea ! Referat uważam za skończony, tylko jeszcze poprawić błędy, wyjustować i na koniec wydrukować. Udało się, na szczęście tym razem obejdzie się bez najgorszej oceny - F. Nienawidziłam F, bo gdy je dostawałam nauczyciele dzwonili do rodziców i narzekali " Co się dzieje z waszą córką ?! Carmen w ogóle nie odrabia zadań domowych, proszę przypilnować dziecko ! ". Dziecko ?! Nie jestem już dzieckiem, nie cierpię gdy dorośli się tak do mnie zwracają. To, że oni są za starzy i widzą we mnie jeszcze niemowlaka, nie jest moją winą. Rzuciłam się ciężko na łóżko, strząsając przy okazji kilo sierści Stanley'a. Stanley to szary kot brytyjski. Kocham go najbardziej na świecie. Kiedyś odprowadzał mnie nawet do szkoły, ale to stare dzieje sprzed przeprowadzki. Teraz nie było go w domu, pewnie krążył gdzieś wokół domu w poszukiwaniu myszy. Ostatnio ciągle chodzi bardzo głodny, mama zrobiła mu dietę. Trzeba uważać gdy się coś przy nim je, zwłaszcza mięso. Wystarczy chwila nieuwagi a kot ma kotlet w ustach. Sprytna bestia, ale "tylko wariaci są coś warci" *. Jest moim jedynym prawdziwym przyjacielem... Właśnie w tamtej chwili jego puszysta, czarna głowa ukazała się w szparze miedzy drzwiami. Zaprosiłam go gestem na łóżko. Potulnie spełnił moją prośbę i wtulił mi się w szyję. Po jakimś czasie oboje usnęliśmy snem tak twardym, że nawet napad terrorystów by nas nie obudził.

* cytat z filmu "Alicja w krainie czarów"




3 komentarze:

  1. Nirvana. ♥
    uważnie*
    Okay = okej, nie ma potrzeby pisać po angielsku. :3
    Przed znakami interpunkcyjnymi nie robimy przerwy! Nie tak: ''lol !!!'', tylko tak: ''lol!!!''.
    To naprawdę okropnie wygląda!
    Poza tym w rozdziale nie dzieje się kompletnie nic. Mam nadzieję, że niedługo już nadejdzie upragniona akcja. ;)
    Jak dla mnie może być, ale jest krótko i naprawdę nie ma czego oceniać. :)
    Pozdrawiam,
    Carmen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wiem nie mogę w ogóle się rozkręcić :[

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajne opo :D Przyjemnie sie czyta, wyglad strony tez fajny ;) brawo xd Zapraszam na swojego bloga : http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ :) Mogłabyś skomentować najnowszy rozdział, bo nie wiem co ludzie o nim myślą i czy pisać dalej... :D

    OdpowiedzUsuń

*** Dziękuję wszystkim za komentarze ***

Elegant Rose - Working In Background