czwartek, 1 sierpnia 2013

Na rodziców zawsze mogę liczyć.


Rozdział V

Powoli, ze skrzypnięciem drzwi wkroczyłam do przedpokoju. Ślamazarnie zdjęłam buty i powiesiłam bluzę, gdy usłyszałam za sobą podejrzliwy głos taty - Jak tam pierwszy dzień szkoły ? - i nie czekając na odpowiedź zadał kolejne pytanie - Co to za blondwłosy młodzieniec, który odprowadził cię do domu ?
Zaczyna się. No trudno, bez tego się nie obejdzie. Głośno wciągnęłam powietrza do płuc i potulnie odpowiedziałam - Kolega ze szkoły, poznałam go dziś rano. Dzięki niemu nie zgubiłam się w lesie. 
Tata jakby czekał na więcej oparł się o framugę drzwi. Jego oczy były dzisiaj niezwykle przenikliwe. Poddałam się - Nazywa się Andy i ma 16 lat, jak ja. Więcej nic nie wiem, serio!
Tata przez chwilę przyglądał mi się nieufnie jakby nie wierzył, że mówię prawdę, po czym ponownie zapytał - A jak tam w szkole ?
- Wiesz, nic niezwykłego... - zaczęłam ale karcący wzrok ojca kazał mi nieco zagłębić się w szczegóły - Poznałam nową koleżankę Nancy, będzie siedzieć ze mną na historii i angielskim. Nauczyciele bardzo mili i... proszę nie patrz się na mnie tak jakbym zrobiła coś złego, bo uwierz mi tym razem nic nie przeskrobałam. Żadnej bójki czy złego stopnia. - zakończyłam z podniesionym głosem pomijając fakt, że uderzyłam dziś tego kujona Dextera. Przecież nie musi wiedzieć wszystkiego.
- Dobrze Carmen, nie będę cię dłużej męczył. Możesz wracać do pokoju. - to powiedziawszy przesunął się trochę, abym mogła zmieścić się w drzwiach.
Nie musiał mówić drugi raz. Prześlizgnęłam się koło niego i po schodach wbiegłam do swojego pokoju po czym zamknęłam drzwi na klucz. Chcę być sama. Z ulgą stwierdziłam, że to przesłuchanie trwało zaskakująco krótko jak na możliwości ojca. Rzuciłam się na moje gigantyczne czarne łoże i sięgnęłam pod łóżko po książkę. "Szeptem" Becci Fitzpatric to magia. Aż trudno mi było się od niej oderwać wczoraj wieczorem. Ale teraz czytając ją nie mogłam się skupić. Odłożyłam książkę na miejsce i z oczami wpatrzonymi w sufit zaczęłam rozmyślać. Czułam się dziwnie. Coś było nie tak. Ale co ? Mam ! Nie wiem czemu wcześniej na to nie wpadłam. Jakim cudem poznałam dziś aż tyle osób, to nie było normalne. To miejsce wyjątkowo źle na mnie działa - pomyślałam skrzywiona. Koledzy ? To słowo było mi dotąd obce. Jedyną moją koleżanką była Nikki, ale tak naprawdę nie miałyśmy nawet wspólnych zainteresowań. Co ja sobie w ogóle myślałam umawiając się z Andym do kina. Przecież to będzie katastrofa. A może nie ? - zapytała się mnie moja zwykle ukryta część własnego ja. Ta, która pragnie bliskości z drugim człowiekiem. Ta, która kryła się gdzieś we mnie od tylu lat. Ta, która teraz z niezwykłą siłą dążyła do tego aby wyjść z powłoki zapomnienia i zaprzeczeń. - Nie ! Dosyć tego. Jestem outsaiderem do cholery. Co się ze mną nagle stało ? - rozmyślałam szeptem. Mam taki mętlik w głowie. Od kiedy zaczęłam być miła dla ludzi ? Od kiedy zaczęłam się im przedstawiać i z nimi normalnie jak człowiek z człowiekiem rozmawiać ? -Od dzisiaj - podsunęło mi moje drugie ja cichym szeptem. Tak, od dzisiaj. To dzisiaj wszystko się zepsuło... -A może naprawiło ? - powiedziało delikatnie "towarzyskie", dotąd mi nie znane ja. Nie chciałam teraz o tym myśleć. Wszystko mi się plątało. Może jak jutro się obudzę Andy, Nancy i Ben znikną ? -Nie mogę sobie robić nadziei - upomniałam siebie w duchu i z tą myślą wróciłam do lektury książki. Po kilku minutach zasnęłam. Śnił mi się ten sam brunet o przepięknych błękitnych jak niebo oczach. Tym razem stał do mnie tyłem. Podeszłam do niego cichuteńko i objęłam. Razem tak spleceni kołysaliśmy się w rytm szumiącego wiatru.


Wygląda tak niewinnie kiedy śpi - pomyślał Sebastian i uklęknął koło jej łóżka. Ostrożnie ujął jej dłoń i zaczął obserwować linie papilarne cienko wyżłobione na jej palcach. Podniósł wzrok. - Ma takie przepiękne usta, pełne i soczyście różowe - pomyślał. Seb wiedział już co musi zrobić aby się z nią spotkać z dala od jej domu i tego palanta Andy'ego. Wróci tu dziś w nocy i przestawi jej budzik o godzinę w przód. Dzięki temu nie spotka się z Andym i spóźni się do szkoły. Miał tylko nadzieję, że nikt z rodziny jej wcześniej nie obudzi. Ostatni raz zerknął na jej idealną twarz i z rozpędu wyskoczył z okna nie robiąc najmniejszego hałasu. Carmen poruszyła się niespokojnie. Jej przepiękny brunet ze snu zaraz zniknie, a ona obudzi się z krzykiem. Jej usta drgały. Przez sen powiedziała jeszcze "Seb ! Proszę, nie odchodź"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

*** Dziękuję wszystkim za komentarze ***

Elegant Rose - Working In Background