niedziela, 18 sierpnia 2013

Na ratunek.



Rozdział X


Nim dotknęłam stopą pierwszego stopnia schodków z domu wystrzeliła jak z procy zdenerwowana mama. Zaczęła krzyczeć i wygrażać palcem wskazującym. 
- Wyrodna córko! Czekamy na ciebie cały dzień, martwimy się, a ty uśmiechnięta od ucha do ucha zjawiasz się tutaj w porze kolacji?! Poza tym twoja wychowawczyni pani Foster dzwoniła dziś do mnie z wiadomością, że nie było cię w szkole! Co masz na swoją obronę Carmen? Tylko proszę cię nie zmyślaj, zachowaj się raz jak na dorosłą przystało.
- Mamo uspokój się, wszystko ci wyjaśnię, ale może najpierw zjemy. Złość przy obiedzie powoduję niestrawność, dobrze o tym wiesz. A przy okazji wpada dzisiaj do mnie Nancy, koleżanka z klasy. Może zostać na kolację  - zapytałam uprzejmie na co mama trochę złagodniała, bardzo lubiła gości. A najszczęśliwsza była gdy do domu sprowadzałam koleżanki, co oczywiście niezwykle rzadko się zdarzało.
- Już dobrze Carmen, bardzo się cieszę, że poznałaś nową koleżankę. Oczywiście może zostać na kolacji, ale nie myśl sobie moja panno, że się wymigasz od odpowiedzialności. Jeśli nie wyjaśnisz mnie i tacie swojej nieobecności w szkole dostaniesz szlaban i zero komputera.
- Maamo ! Nie zrobisz mi tego. Komputer jest mi potrzebny przy pracach domowych! 
- Przy pracach domowych?! Phii. Śmieszna jesteś. Na komputerze siedzisz tylko po to, żeby  przeglądać Facebook'a. Myślisz, że nie wiem. Jak już mówiłam, albo powiesz nam prawdę albo możesz pożegnać się komputerem - mama była nie wzruszona.
Poddałam się, wiedziałam, że sprzecznie się z mamą nie ma większego sensu i tak postawi na swoim. Zrezygnowana ruszyłam do drzwi. W korytarzu zdjęłam chustkę z szyi, a z nóg buty na wyższym obcasie. W kuchni czekał już na nas ojciec, niezwykle spokojny, muszę przyznać. Może nic nie wiedział o moich wagarach? Jeśli tak to mama zostawiła dla mnie brudną robotę. Może trudno wam uwierzyć, ale tato jeszcze bardziej się denerwuję gdy opuszczam lekcje, wiecie - kryzys wieku średniego. Postanowiłam miło się przywitać, tak dla przełamania pierwszych lodów.
- Cześć tatku! - trochę się podliże, a co tam, nie mam nic do stracenia, jedynie godność - Jak tam w pracy?
- Witaj Carmen! Jak dobrze cię widzieć, gdzie się podziewałaś? - najwyraźniej zignorował moje pytanie. Nie jest dobrze, oj nie jest.
- Byłam w domu przed godziną, ale ty chyba spałeś a mama robiła coś w ogrodzie, nie chciałam wam przeszkadzać. Poszłam się trochę przejść. To jak było w pracy? - ponowiłam próbę.
- A dobrze, dobrze. Chyba niedługo dostanę awans, szef ciągle mnie chwali - powiedział tato znad czasopisma, jego oczy promieniowały szczęściem, ale minę zakrywała gazeta. Byłam jednak pewna, że na jego twarzy czai się uśmiech. Mój ojciec jest dziennikarzem popularnego magazynu "The Boston Globe" Jak mu się to udało? Po prostu jest wyjątkowy i niezwykle inteligentny. W tej gazecie ma swoją własną rubrykę "Books", którą kocha ponad wszystko, ... no może z małym wyjątkiem. Zawsze marzył o tym aby dostać awans i zająć się przeprowadzaniem wywiadów z ważnymi osobistościami, w tym z gwiazdami z Hollywood. Pragnie najbardziej na świecie poznać Sharon Stone i Bruce'a Willis'a. Gdy dostanie wreszcie ten cholerny awans,  nie będę musiała się mu nigdy tłumaczyć, tak jak dziś, bo ojciec rzadko będzie bywał w domu. Nie żebym nie kochała taty, bo to nie prawda, bardzo go kocham, ale czasem działa mi na nerwy. Zwłaszcza gdy prawi mi nieskończenie długie kazania. Znam je już na pamięć: "Za moich czasów młodzież miała szacunek do starszych, nie to co teraz" albo "Jak będziesz miała osiemnaście lat to będziesz sobie robić co chcesz, do tego czasu masz się mnie słuchać". Na te słowa byłam skłonna puścić pawia. 
- Cieszę się tato, może wreszcie cię tam docenią... - umiałam się podlizywać, oj umiałam. Uśmiechnęłam się szerzej.
- Myślę, że to kwestia czasu. Niedługo w naszym domu zaroi się od aktorów, piosenkarzy i modelek...
- Tylko nie modelki! - krzyknęła mama z salonu.
- Samantho, przecież ja tylko żartowałem. Lepsi będą nudyści. - powiedział tato wybuchając śmiechem. Za to właśnie go kochałam, miał specyficzne poczucie humoru. 
- Chodźcie do stołu! - krzyknęła mama wychylając głowę zza ściany - Wszystko zaraz wystygnie.
Razem z tatą powstaliśmy pośpiesznie z sofy, woleliśmy nie drażnić mamy, bo ona najbardziej na całym Bożym świecie nie znosiła gdy spóźnialiśmy się na posiłek. Znalazłszy się w salonie odsunęłam krzesło od naszego okrągłego, drewnianego stołu i usiadłam ostrożnie obok mamy. Posłała mi porozumiewawcze spojrzenie, dobrze wiedziałam o co jej chodziło. Chciała, żebym powiedziała teraz wszystko tacie. Co to, to nie. Jeszcze na to za wcześnie. Tato musi najpierw być najedzony, źle znosi przykre wieści na pusty żołądek. Postanowiłam więc ją zignorować.
- Mamo, a jak tam u ciebie? Komu dzisiaj uratowałaś życie? - spytałam z entuzjazmem. Moja matka jest mistrzynią w opowiadaniu o swojej pracy. Gdy zacznie nawijać nie może skończyć. Kiedy zadaję jej to pytanie, zwykle jestem bardzo, bardzo zdesperowana. Bycie lekarzem szpitala w Beverly może być bardzo ciekawe, ale gdy opisuję to mama, no cóż... flaki z olejem.
- Dziś na oddział przyjechał jakiś staruszek po zawale. Koleżanki pielęgniarki opowiadały mi, że jak go myły to... - na szczęście nie dokończyła. Dzwonek od drzwi zadzwonił w odpowiedniej chwili. Nancy naprawdę ma świetne wyczucie czasu, będę musiała jej za to później podziękować na kolanach.
- To pewnie Nancy, otworzę! -  I już mnie nie było.
Za drzwiami stała niezbyt szczęśliwa dziewczyna. Nie miała co prawda swojej ohydnej zielonej sukienki, ale mimo to wyglądała niezwykle żałośnie. Jej czarne, cienkie włosy ciężko oklapły, zakrywając połowę twarzy, a co najważniejsze jej zjawiskowo piękne, szmaragdowe oczy. Na czole majaczyły pojedyncze krople potu, a pomarańczowa szminka wyjeżdżała poza usta, widocznie bardzo spieszyła się na to spotkanie. Była niezwykle zestresowana, chyba miała rację twierdząc, że nie potrafi kłamać. Najprawdopodobniej rodzice od razu się połapią. Nie dałam jednak poznać po sobie, że się martwię. Wprowadziłam ją do salonu, odwiesiłam jej bluzę na wieszak i usiadłam razem z nią przy stole naprzeciw rodziców.
- To ty jesteś Nancy! - przywitał się ojciec wstając z miejsca- Carmen wiele nam o tobie opowiadała... - wcale nie! Ale musiałam przyznać - dobre zachowanie w towarzystwie to podstawa.
- Bardzo miło cię poznać - powiedziała mama podając jej rękę. - Mam nadzieję, że lubisz makaron z serem? Mamy też brukselki...
- Kocham brukselki! - na twarzy koleżanki znowu pojawił się uśmiech. Chyba poczuła ulgę, widząc, że moi rodzice to wcale nie takie potwory, za które ich podawałam.
- Carmen przynieś dla Nancy talerz i sztućce. - powiedziała mama uśmiechnięta od ucha do ucha. Uwielbia rolę gospodyni domowej, dlaczego więc ja muszę iść po talerz? - zastanawiałam się. Gdy wróciłam z kuchni, Nancy śmiała się w niebogłosy z jakiegoś kiepskiego kawału taty. Postawiłam przed nią talerz, nóż i widelec i usiadłam obok. Nancy szybko nałożyła sobie łyżkę makaronu z serem i zgarnęła kilka brukselek z ogromnej misy. Za to ja bezskutecznie próbowałam oddzielić ser od makaronu. Ser... kocham ser, ale ma zbyt wiele kalorii. Na moim talerzu znalazła się zaledwie jedna brukselka, więcej bym nie przełknęła. 
- Państwo Davies, muszę państwu coś wyjaśnić - zaczęła ostrożnie Nancy, dobrze wiedziałam co ma na myśli - To przeze mnie nie było Carmen w szkole, ona nie jest niczemu winna... - w tamtej chwili ją pokochałam.
- Nie było cię w szkole?! - krzyknął tato, Oou, o nim  zapomniałam.
- George! Pozwól jej skończyć - skarciła ojca mama.
- Bo... chodzi o to, że dzisiaj razem z Carmen szłyśmy do szkoły, ja potknęłam się i upadłam. Skręciłam przy tym kostkę, a państwa córka pomogła mi doczłapać się do domu.  Biorę całą winę na siebie, ona chciała mi tylko pomóc - zakończyła zwieszając głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że obwiązała sobie kostkę bandażami. Była po prostu kochana, dobrze, że na to wpadła. Kompletnie o tym zapomniałam.
- No dobrze, ale dlaczego w takim razie przyszłaś dziś do nas na kolację? Przecież masz chorą nogę - rzekła mama wyginając niebezpiecznie brwi. Na jej czole pojawiły się małe zmarszczki.
- Bo mam niedaleko, mieszkam na Haley Road, kilka kroków stąd, jakoś dałam radę. Nie chciałam, żeby Carmen przeze mnie oberwała. Proszę jej nie karać - i to ona była fatalnym kłamcą? Udowodniła właśnie, że wielce się myliła.
- Zatem dziękuję ci Nancy za to, że się u nas zjawiłaś, było nam bardzo miło. Mam nadzieję, że noga niedługo się zagoi - powiedziała zatroskana mama, klepiąc ją po ręce. Kupiła to?! Juuupii! Nancy, dziękuję, dziękuję, dziękuję!












7 komentarzy:

  1. Witaj! Uu, jestem pierwsza. xD :3
    Rozdział niezły, ale w sumie nic się nie stało. Napiszę Ci w punktach, co mi się średnio podobało, okej? :)
    1. Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawiamy spacji. Powinno być tak: ,,Gdzie?'', a nie ,,Gdzie ?''.
    2. Źle konstruujesz dialogi.
    ,,- Jak już mówiłam, albo powiesz nam prawdę albo możesz pożegnać się komputerem. - mama była nie wzruszona.''
    No na przykład w/w zdanie. Jeśli już koniecznie chcesz zakończyć wypowiedź kropką, to narrację po niej następującą pisz od wielkiej litery.
    Polecam ten link: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
    3. Ach, te komentarze Carmen na temat rodziców jakoś dziwnie mnie zirytowały, chyba jej nie polubię. xD
    4. Mnie tam wizyta koleżanki tuż po wybryku córki jeszcze bardziej rozgniewała, no ale cóż, to chyba zależy od charakteru, dlatego piszę na końcu.
    To chyba tyle, źle nie jest, naprawdę.
    Pozdrawiam,
    Carmen. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku bardzo, bardzo ci dziękuję. Cieszę się, że ktoś tak poważnie potraktował mój rozdział i poprawił błędy. Lubię uzasadnioną krytykę, a ty uzasadniłaś wszystko ! Dzięki ... oczywiście muszę jeszcze trochę popracować, żeby moje opowiadania były ciekawsze. Tak, wiem... muszę wprowadzić jakiś zwrot akcji żeby wreszcie coś się działo... po prostu moja opowieść rozkręca się powoli :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Co raz bardziej wciągające są Twoje rozdziały :)
    A muzyka w tle cudo! <3
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam zaszczyt powiadomić Cię, że nominowałam Cię do nagrody Liebster Blog Award. Więcej informacji na:
    sexy-machine-in-hollywood-dream.blogspot.com

    Paula :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! Nominuję Cię do nagrody Liebster Award! :3
    http://ofiara-wrozek.blogspot.com/p/liebster.html
    Pozdrawiam i gratuluję. :*
    (W razie, gdybyś nagrody nie uznawał/a, proszę o informację.)

    OdpowiedzUsuń

*** Dziękuję wszystkim za komentarze ***

Elegant Rose - Working In Background