sobota, 3 sierpnia 2013

Pierwsze spotkanie.



Rozdział VII

Moje serce wskoczyło na ostatni bieg. Zaczęło tak szybko pompować krew, że aż poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Odebrało mi mowę. Tu przede mną stoi najcudowniejszy facet na świecie z krwi i kości i mówi mi, że mnie szukał. - Czyli to jednak sen- pomyślałam smutno i nagle moje serce zwolniło. Czułam rozczarowanie jakiego nigdy w życiu nie zaznałam.
- Carmen, to nie jest sen. Ja jestem przy tobie i ... nigdzie się nie wybieram. Tak cieszę się, że mogę być tu z tobą. 
- Ja ... yhm ... też się cieszę, ale... skąd wiedziałeś, że pomyślałam, że to sen? - zapytałam ostrożnie trochę przestraszona. Z pewnością nie jest to normalny chłopiec w moim wieku. Mówiło o tym jego wyzywające spojrzenie, jego opanowane zachowanie. Nie był nastolatkiem, ... już nie.
- Domyśliłem się, że masz wątpliwości w uwierzenie, że stoję tu przed tobą, ale to jest prawda. Jestem tu i chciałbym cię lepiej poznać.
- Przepraszam... - zamrugałam szybko powiekami, jakby dostała się pod nie jakaś natrętna mucha - lepiej ? To my się choć trochę znamy ? - zapytałam coraz bardziej poirytowana.
- No jasne, że się znamy... Dobra, znamy to pojęcie względne... ale, na pewno wiemy o sobie wiele. 
- Wiele ? - zapytałam zdziwiona - Ja cię pierwszy raz na oczy widzę. Wiem tylko jak masz na imię, to wszystko.
- A co z twoimi snami. To cię w ogóle nie obchodzi?- zapytał smutno.
- Jasne, że obchodzi. Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale ... to wszystko to dla mnie za wiele i skąd wiesz w ogóle, że ty mi się śnisz ? Czyli w takim razie ja śnię się tobie ? I jak mnie do cholery znalazłeś ? - traciłam cierpliwość, cała radość z tego spotkania nagle się ulotniła. Byłam zawiedziona, nie... rozczarowana.
- Carmen, proszę nie wściekaj się tak. Uwierz chciałbym ci wszystko wyjaśnić, ale nie mogę. Naraziłbym wtedy nie tylko siebie ale i ciebie na niebezpieczeństwo. Wiec tylko, że jesteś mi niezwykle bliska.
- Co mi po twoich słowach. Śnisz mi się każdej nocy.. a gdy wreszcie cię spotykam, faceta, który przez tyle lat prześladował mnie i nie pozwalał normalnie spać, mówisz mi, że nie możesz mi nic wyjaśnić. Wiesz co Sebastian ? Mam tego dosyć. Jak tu teraz tak łaskawie przybyłeś, pozwól mi się przynajmniej pozbyć tych cholernych snów !
- Mówisz poważnie ? Myślałem, że je lubisz. - powiedział z oczami przepełnionymi bólem. Nie miałam teraz ochoty zgrywać "słodkiej Carmen" i mu ustępować. Chcę w końcu pozbyć się jego ze swojego życia, choć z drugiej strony tak bardzo go kochałam. Teraz jednak zaślepiona złością i po części smutkiem, niczego bardziej nie pragnęłam jak po prostu o nim zapomnieć.
- Słuchaj te sny podobały mi się kiedyś. Od niedawna stały się jednak przerażające i męczące... Boję się ich. Nie jesteś w nich już tym dawnym sobą. Tylko czasami zdarzają się wyjątki, kiedy razem... yhm rozmawiamy, a nie uciekamy przed straszliwymi potworami. - zakończyłam ze skwaszoną miną. Byłam trochę zmieszana. Przypomniał mi się ten ostatni sen, gdy Sebastian przylegał do mnie całym sobą i tak złączeni razem bujaliśmy się w rytm wiatru, a potem... Potem odszedł. Okropny ból wrócił. Nagle nadrzędnym pragnieniem stało się utrzymanie Sebastiana jak najbliżej przy mnie. Nie chcę, żeby kolejny raz mnie zostawił. Do oczu napłynęły mi łzy. Zaczęłam dyskretnie ocierać oczy.
- Carmen, proszę cię nie płacz. Nie zostawię cię znowu... to znaczy, nie znowu... tylko... - próbował wymyślić jakiej sensowne zdanie, tłumaczące własne słowa.
- Ha !- krzyknęłam - A co to było ? Jasnowidz czy czytasz w myślach ?- zapytałam prowokująco. Sebastian spuścił głowę i przybrał maskę. Okropną maskę. Jego twarz wykrzywił ból i złość. Jego oczy nie patrzyły na mnie, przeszywał mnie nimi na wylot. Jakby spoglądał na krzak za moimi plecami. Gdzieś już tą minę widziałam, tylko gdzie ? Nie mogłam sobie przypomnieć.
- Muszę iść ! - rzekł chłodno po dłuższej chwili.
- Jak to musisz iść, przecież dopiero przyszedłeś - zaprzeczyłam łamiącym się głosem. Tak, przypomniałam sobie. Taką minę miał w moim śnie, kiedy ... mnie opuszczał. Zanim się odwrócił chwyciłam go mocno za rękę. Nie mógł odejść, ... nie teraz. Nie w taki sposób !
- Kiedy się zobaczymy Seb ? Proszę odpowiedz mi.
Ale Seba już nie było rozpłynął się, nie czułam jego ręki. Nigdzie go nie dostrzegałam, po prostu wyparował. Teraz nie byłam już w stanie powstrzymać płaczu. Upadłam na kolana i trzymając twarz w rękach wylewnie płakałam. Nie miałam zamiaru iść teraz do szkoły. Ruszyłam więc w nieznaną mi dróżkę. Do domu też nie prędko mi było wracać. Tam dopiero zaczną się pytania. Wolałam sobie tego oszczędzić. Bo co miałabym im powiedzieć ? Że spotkałam właśnie faceta ze swoich snów ? Zamknęliby mnie w psychiatryku. Musiałam wymyślić jakiś sposób. Ale nie teraz, teraz chcę zapomnieć o Sebie i nigdy, przenigdy o nim nie myśleć. Stawiam wielkie "iks" na jego przepięknej, przeklętej gębie.






2 komentarze:

  1. wpadam tutaj z przyjemnością :) Witaj w blogowym świecie i mam nadzieję, że będzie Ci u nas dobrze :)

    OdpowiedzUsuń

*** Dziękuję wszystkim za komentarze ***

Elegant Rose - Working In Background