poniedziałek, 12 sierpnia 2013

O zielonych potworkach - brukselkach.


Rozdział IX

Rozmowa z siostrą nie skończyła się tragedią. Na szczęście łatwo ją przekupić. Powiedziałam, że jak łaskawie zamknie buzie i przestanie zadawać pytania kupie jej na urodziny, które mają odbyć się już za miesiąc wymarzoną lalkę, która siusia do nocnika. W takie dni jak dziś zastanawiam się, czy siostra nie jest jednak starsza, wszystko wraca do normy gdy prosi mnie o jakieś zabawki. Dalej pozostaję moją kochaną, ośmioletnią Holly. Co za ulga... Wiedziałam jednak, że rozmowa z rodzicami mnie nie ominie. Chyba powiem im wszystko dziś podczas kolacji. Poświęcę się i zjem te obrzydliwe brukselki. Ich jedyny plus - mają mało kalorii. Moje rozmyślenia przerwał przeszywający ciszę dzwonek telefonu. Podbiegłam szybko do biurka i odebrałam. Własnym uszom nie wierzyłam, kto by się spodziewał. W słuchawce usłyszałam znajomy głos - Hej Carmen ! Jak tam u ciebie ? Nie widziałam cię już całe wieki, gdzie się podziewałaś i dlaczego nie dzwoniłaś ? - zaczęła trajkotać moja koleżanka Nikki.
 - Cześć Nikki ! Mi też miło cię słyszeć... Przepraszam, że się nie odzywałam, ale byłam zajęta. Wiesz, rozpakowywanie rzeczy, nowa szkoła... - zakończyłam głosem pozbawionym entuzjazmu. Nikki lubi kiedy się za nią tęskni. 
- Tęskniłam za tobą i wiesz co... - zrobiłam krótką pauzę, czy to na pewno dobry pomysł ? - przyjedź do mnie ! 
- Mówisz serio? - Nikki nie kryła entuzjazmu.
 - Jasne, staruszkowie wybywają w weekend, cały dom wolny.
 - Awesome ! Już nie mogę się doczekać, o której mam wpaść ? 
 - Może w porze obiadowej. Zjemy coś na mieście, jeśli można tak nazwać Marblehead.
- Aż tak źle ? Jak tam w szkole, poznałaś kogoś ?
- Nie, nie jest aż tak źle. Zresztą opowiem ci wszystko jak przyjedziesz. Do zobaczenia !- rozłączyłam się, zanim Nikki zdążyłaby coś jeszcze dodać.
Dobrze zrobiłam zapraszając ją do siebie. Przynajmniej nie nakłamałam Andy'iemu. Tylko muszę wymyślić gdzie pójdziemy z Nikki na obiad i co będziemy robić przez resztę weekendu. Tu nie ma takich rozrywek jak w Bostonie, nawet nie ma kina. Razem z Andym będziemy musieli dojechać autobusem. No trudno, poświęcę się. Chyba powinnam udać się na mały spacer przed kolacją, wymyślę powód dla którego nie było mnie w szkole, a dodatkowo znajdę jakąś porządną knajpkę. Nie mogę zawieść Nikki, bo wtedy już nigdy nie przyjedzie. Ale co w tej dziurze można robić, nie ma kina, galerii handlowej. Ja na przykład podziwiam to miejsce za to, że jest takie spokojne i ciche. Cieszę się, że mogę obserwować ocean, gdy wybieram się na spacer na przystań i motorówki sunące po tafli wody z zawrotną szybkością. Ale wątpię, żeby Nikki coś takiego odpowiadało... Już wiem ! Plaża. To jest wspaniałe rozwiązanie, Nikki uwielbia opalać się na plaży. Razem robiłyśmy to jeszcze w Bostonie. Wspaniale to jeden dzień mam zajęty. Drugim zajmę się później... Minęłam już moją ulicę i wkroczyłam na Pleasant Street. Zauważyłam z ulgą, że jest tu kilka sklepów z ubraniami, Nikki nie będzie marudzić. Następnie skręciłam w prawo na School Street, wśród małych sklepików i restauracyjek moją uwagę przyciągnęła pizzeria "Tony's Pizza". Nikki lubi pizzę, nawet potrafię wymienić z jakimi dodatkami. Na pewno chciałaby parmezan i pepperoni, a gdyby przypadkiem pojawiły się pieczarki, wtarłaby je kelnerowi w twarz. To nasza wspólna cecha, lubimy wdawać się w bójki. Czasem mam wrażenie, że tylko to nas łączy. Aaa ! I jeszcze młodsze rodzeństwo. Nikki ma brata, ma 9 lat i jest tak samo wkurzający co Holly. Często zostawiałyśmy ich razem, a oni wtedy nie broili wcale. Bardzo się lubili, Holly nie chciała opuszczać Daniela. Gdy wyjeżdżaliśmy płakała, na szczęście już zdążyła się z tym pogodzić, ale dalej często do siebie dzwonią. Tak więc postanowione "Tony's Pizza" to dobry lokal, Nikki się na pewno spodoba. Zerknęłam na zegarek. 17:19. Muszę szybko wracać, jak się spóźnię mama mnie zabiję. Tak więc pozostało mi jeszcze jedno zmartwienie, co ja takiego powiem rodzicom ?W jaki sposób się wytłumaczę ?  Chwila... co rodzice mogliby znieść. Wagary ? NIE ! Tajemniczy chłopak ze snów ? NIE ! A może pomoc koleżance ? Tak, tylko... jak namówić Nancy, żeby nakłamała moim rodzicom. Wybrałam jej numer przyłożyłam słuchawkę do ucha i czekałam. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Halo ?
- Cześć Nancy, to ja Carmen. Mam do ciebie małą prośbę... - zawiesiłam głos.
- Możesz mnie poprosić o co chcesz.
- Naprawdę ? Bo wiesz nie było mnie dzisiaj w szkole a moi rodzice o tym nie widzą i tak się zastanawiam czy ty... mogłabyś...
- Wszystko tylko nie to - przerwała mi Nancy - nie będę kłamać. Uwierz mi, jestem w tym strasznie kiepska, pokapują się.
- Nancy proszę, tak to rodzice uziemią mnie na miesiąc. Powiesz im tylko, że w drodze do szkoły potknęłaś się i skręciłaś nogę a ja musiałam ci pomóc wrócić do domu. Powiesz, że zajęło nam to dużo czasu i nie opłacało mi się wracać do szkoły.
- Najgorszy pomysł na świecie. Od razu pokapują się, że coś tu śmierdzi. A tak w ogóle dlaczego nie było cię w szkole ? Smutno było bez ciebie... - powiedziała Nancy z zawodem w głosie.
- Aaa ... nic takiego... Natknęłam się tylko na starego przyjaciela. Trochę pogadaliśmy i ...
- I dlatego nie poszłaś do szkoły ? Wolałaś pogadać z chłopakiem ?
- Nie zupełnie, wczoraj po prostu zaspałam i jak tak chwilę z nim pogadałam stwierdziłam, że nie ma sensu przychodzić na trzecią lekcje. No wiesz, mam dość daleko do szkoły...
- Zwłaszcza kiedy chodzi się lasem... No ale dobrze, pomogę ci, kiedy mam wpaść do ciebie, żeby przekazać wszystko twoim rodzicom ?
- Najlepiej jak najszybciej. Za pół godziny będzie kolacja a zwykle w trakcie zaczynają się pytania, do tego młodsza siostra wie, że zaspałam, na pewno będzie chciała mnie wydać. Musisz się pospieszyć.
- A gdzie mieszkasz ?
- Na Village Street, numer 84, mały, czerwony domek, na pewno znajdziesz.
- Okay, będę jak najszybciej.
- Zostaniesz na kolację ?
- A co dzisiaj jecie ? - zachichotała.
- Pewnie makaron z serem plus brukselki. - skrzywiłam się do wspomnienia o zielonych potworkach.
- Uwielbiam brukselki... makaron z serem też może być. To więc zostanę.
- Dziękuję. Pamiętaj, jestem twoją dłużniczką. Do zobaczenia !
Wsunęłam komórkę na powrót do kieszeni jeansów. Byłam już prawie przy domu. Nasza rozmowa zajęła parę minut. Przygotowałam się psychicznie na rozmowę z rodzicami. Zbierało mi się na wymioty... i jeszcze ta brukselka. Bleee !





9 komentarzy:

  1. Wyjustuj tekst, błagam. Zacznę od drobnych błędów, które wyłapałam: Na początku za dużo razy powtarza się ''jej''. Poza tym należy Ci się pochwała za przecinki. Potrafisz używać ich tam, gdzie trzeba. Ja niestety czasem zapominam o ich istnieniu :) Rozdział, jak dla mnie jest stanowczo za krótki, choć i tak się cieszę, że skończyłam go czytać. Nie chodzi tutaj o treść, broń Boże... tylko o moje biedne oczęta. Proszę, zrób coś z tą czcionką. Co prawda spam, który pozostawiłaś na moim blogu jakoś specjalnie mnie nie zaciekawił, to wchodząc tutaj i zapoznając się z treścią Twojego bloga jakoś specjalnie nie żałowałam tego czynu :) Piszesz dobrze. Sama historia jest z nutką humoru, co również sobie cenię.
    Na koniec życzę weny i pozdrawiam: Dream.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za komentarz i zwrócenie uwagi na błędy :] Oczywiście wyjustuję i postaram się zmienić czcionkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Opowiadanie, jak na razie nie nabiera akcji, ale jest okej. Piszesz nieźle, aczkolwiek niektóre opisy są trochę przydługawe, jak na mój gust.
    - Jasne, staruszkowie wybywają w weekend, cała chata wolna.
    Brr. Jaki to... oklepany tekst. No, ale nic. 'Staruszkowie' brzmią lepiej niż 'starzy'. Nie lubię, jak ktoś tak nazywa rodziców. xD
    Dołączam się do obserwowanych.
    Buziaki,
    Carmen :*

    PS. Wyłącz proszę weryfikację obrazkową, to okropnie męczące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za komentarz i krytykę. Wiem, ten teks o staruszkach jest mało ciekawy, ale chciałam po prostu wpleść w opowiadanie kilka takich zwrotów, żeby bohaterowie nie mówili tak drętwo. Dzięki za dołączenie do obserwowanych :)

      Usuń
  4. A tak w ogóle, to tak patrzę i patrzę i ten szablon jest identyczny, jak tu -> http://magiczny-portal-opowiadan.blogspot.com/
    Nie wiem, to zamierzone? xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, to nie było zamierzone :] Po prostu tak to jest kiedy ściąga się szablony z innych popularnych stron. Ja ściągnęłam z zaczarowane-zablony.blogspot.com :P

    OdpowiedzUsuń
  6. rany, ale się u Ciebie zrobiło urokliwie. Rudzielce i zieleń zawsze docenię :)

    OdpowiedzUsuń

*** Dziękuję wszystkim za komentarze ***

Elegant Rose - Working In Background